Pogłaskałam obydwa pokemony.
- Wracajcie - schowałam obydwa, Silver zrobiła to samo.
Był już wieczór, zbliżała się kolacja.
- Idziemy na stołówkę? - zapytała Silver
- Ta... - skinęłam głową.
Ruszyliśmy w stronę akademii. Weszliśmy na stołówkę. Usiadłam sama przy stole jak zwykle, ale po chwili i tak Silver przyszła. Po jedzeniu wróciliśmy do pokoi.
***
Wstałam około 6 rano. Wyszłam żeby trochę potrenować. Po chwili marszu byłam w lesie. Wypuściłam pokemony.
- Shinyx Electro Kula w drzewo! Eevee Znikający Atak!
Eevee trafiła, Shinyx chybił.
- Nie ważne Shinyx, Kosmiczna moc! - tym razem trafił idealnie - Eevee Gilotyna!
Usłyszałam kroki. Zza krzaków wyskoczył Vulpix. Był bardzo wystraszony i od razu wpadł między nas skulony. Za chwilę z krzaków wybiegł Tauros. Nie czekałam na jego reakcję:
- Eevee znikający atak! Shinyx grzmot! - obydwa trafiły, Tauros leżał sparaliżowany a my uciekliśmy. Wzięłam Vulpixa na ręce i biegliśmy przez las. Zatrzymaliśmy się w akademii. Postawiłam pokemona na ziemi i schowałam swoje. Mały wtulił się we mnie ciągle jeszcze zszokowany. Co więcej dał się złapać. No to teraz mam Vulpixa! Umieściłam go w Pokeballu który zdobyłam kiedyś w mieście. Poszłam do Caspiana który leżał pod drzewem. Usiadłam i oparłam się o jego grzbiet, a on położył mi głowę na kolanach. W tedy nadeszła Silver.
<Silver?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz